wtorek, 23 września 2008

Klagendorf

Tak właśnie mówią na Klagenfurt miejscowi. Subtelna różnica polega na tym, iż dorf to po prostu wiocha. Samo miasteczko liczy sobie coś ponad 80.000 mieszkańców a na studia uczęszcza tu 9000 studentów. W porównaniu z Poznaniem, Klagendorf wypada blado. Jednakże siłą tego uniwerku są małe grupy zajęciowe ( 3 osoby na wykładzie:)) i indywidualne podejście do studenta.

Klagenfurt jest malowniczo położony między Alpami Noryckimi, Julijskimi i słoweńskimi Karawankami. Całości obrazu dopełnia spore alpejskie jezioro Wortersee. Powstało ono na skutek przebicia się dwóch sporych podziemnych strumieni na powierzchnię, w związku z czym woda w jeziorze jest gazowana.

Wortersee

Jeden z kanałów (Lend)

Tak na prawdę, nie ma tam wogle gazu ale jezioro i odchodzące od niego w głąb miasta kanały są niezwykle czyste. Ponoć 80% tutejszej wody jest zdatne do picia.

Legendarne początki miasta wiążą się z mitycznym stworem - Lindwurm. Aczkolwiek słowo wurm może wskazywać na dżdżownice, Lindwurm to nie straszliwa dziewicożerna pierścienica tylko straszliwy dziewicożerny smok. Ponoć ową maszkarę miał zatłuc sam Herakles, które to wydażenie uwiecznia pomnik na środku ryneczku. (Wyrzeźbiono go z jednego pokaźnego głazu, który był się raczył skulać z pobliskiej góry). Prawda jest jednak taka, iż w XIII wieku przykulał się tu nie głaz ale rycerz Bernhard von Spanheim i postanowił sobie postawić w tej malowniczej okolicy swój gród. Oto legenda i historia:

Robaczek tuż przed śmiercią


Bernhard von Spanheim


Z punktu widzenia przeszłej kultury politycznej, bardzo ciekawie prezentuje się porównanie mieszkanka owego Bernharda z urzędem tutejszych mieszczan, który został właściwie skopiowany (nie cegła w cegłę ale w zarysie na pewno - najważniejsze są podobne portyki, wykopane z pobliskich rzymskich ruin). Świadczy to o pozycji byłych tutejszych mieszczan jak i ich aspiracjach.
(zdjęcia później)


Poniższe zdjęcie przedstawia taki tutejszy deptak. Warto zwrócić uwagę na kolumnę. Na szczycie widać krzyż przebijający półksiężyc. Kolumna ta upamiętnia wydarzenia związane z naszą polską wódką o wymownej i silnej nazwie Sobieski.


Można też wspomnieć o stojącym nieopodal kościele farnym pod wezwaniem św. Egida. Posiada on całkiem wysoką wierzę (225 stopni - schodków) z tarasem widokowym. Najlepsze jest to, że kiedy już wejdzie się do góry to wchodzi się do pokoiku, gdzie czeka na Ciebie sepleniący Turek i każe zapłacić 1 euro za wejście na taras. Szczwane bestie.

Z wieży rozciąga się widok na całe miasto, okolicę i otaczające Klagenfurt góry.

Jako ciekawostkę należy potraktować miejscową legendę o powstaniu pobliskiego jeziora (Wortersee). Otóż do spokojnych Klagenfurtczyków przyszedł sobie mały człowieczek ( w tutejszym żeby zdrobnić nie dodaje się końcówki -chen (jak np. Maedchen) tylko -dl.), który zwie się Mandl ( a nie Manchen). No i przyszedł z propozycją nie do odrzucenia. Dajcie mi swoją kasę, dziewki, krowy, świnki i piwo. Jako że bardzo kocha się tutaj piwo Mandl'a wyproszono subtelnym kopem w zadek. No to się chłopaczek zdenerwował. Rozwalił swoją małą beczuszkę i zaczęła z niej ciekąć woda. I tak sobie ciekła zalewając pobliskie miasteczko i tworząc jeziorko, nad którym to odpoczywają sobie ludzie niepomni na przeszłe dramaty.

Mandl - istotnie wcielenie zła i zawiści.

Na koniec trzeba też zaznaczyć, że to mające 80.000 mieszkańców miasteczko, posiada swoje lotnisko i swój własny stadion, który znamy przecież ze wspaniałych popisów naszej reprezentacji .
Jaki jest najkrótszy kawał świata? Polska gola!

Komentarze (7):

Blogger Staszek Krawczyk pisze...

Trzy osoby na wykładzie?! Niesamowite. Ale to przypadkiem nie dlatego, że wszyscy śpią skacowani po czterech imprezach w cztery dni?

"Dziewicożerna pierścienica"... Weź zacznij wiersze pisać. Jak Tuwim.

Półksiężyc, kolumna i polska wódka: rozbrajasz...

Ciekawa ta opowiastka o Mandlu. No i morfologiczne wykładniki lokalnych deminutywów. :)

A zakończenie iście sarmacko okrutne.

27 września 2008 17:35

 
Blogger Piotr Podróżnik pisze...

Trzy osoby biorą się stąd, iż minimalna liczba osób, dla której prowadzony może być wykład to 6.

Oczywiście może to też być 5 ( no bo jak to tak, co mają ich zostawić).

No i czasem, ktoś może nie przyjść z "powodów rodzinnych".

27 września 2008 17:56

 
Blogger Piotr Podróżnik pisze...

A poza tym za tępy jestem na pisanie wierszy:)

28 września 2008 14:00

 
Blogger słowi_Anka pisze...

Ten komentarz został usunięty przez autora.

3 października 2008 13:14

 
Blogger słowi_Anka pisze...

Ciekawe, że nasze najcudowniejsze miasto też miał założyć rycerz, niejaki Poznan... Taka analogia między prastarym słowiańskim grodem a germańskim dorfem...

3 października 2008 13:17

 
Blogger Piotr Podróżnik pisze...

Wspaniale, tylko czy Poznan ma pomnik, gdzieś w Poznaniu?

Don't think so.

6 października 2008 13:19

 
Blogger słowi_Anka pisze...

Do czasu jak wrócisz zdążymy postawić w ramach praktyk... ;)

11 października 2008 00:35

 

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]

<< Strona główna