wtorek, 30 września 2008

Klagenfurt

Tym razem o Klagenfurcie z mniej historycznej perspektywy.

Pomimo wszelkich pogłosek i stereotypów ludzie są tutaj na prawdę mili. Nawet Landhauptmann (taki wojewoda) Karyntii - znany z faszystowskich poglądów Jorg Haider pomaga pewnemu studentowi z Brazylii dostać austriacki paszport. Mam tak teorię, iż bliskość gór i natury pozytywnie wpływa na charakter. W przypadku Klagenfurtu moja teoria sprawdza się w 100%.
Większość ludzi jest tu pomocna i zawsze chętnie udzielą rady, chociaż Szkocja to to nie jest.

Po tygodniowym pobycie zauażyłem parę lokalnych osobliwości.

Karyntczycy uwielbiają swoje psy. Kochają je, pieszczą, tulą, smyrają, bawią się z nimi, przekarmiają, biegają i pływają z nimi, nawet biorą je na zakupy. Nie to nie żart. Kiedy pierwszy raz odwiedziłem miejscowe centrum handlowe City - Arkaden (celem wyprawy był Saturn, a jakże) zaobserwowałem panią z pieskiem na smyczy wchodzącą do jakiegoś tam butiku. Zaraz potem zauważyłem jakiegoś foksterierka radośnie hasającego pomiędzy regałami. Istotnie, można zabrać swojego pupila na zakupy bez żadnych przeszkód. Idealne miejsce dla miłośników psów (Klagenfurt rzecz jasna, a nie centrum hadlowe).

Druga sprawa dotyczy sposobu emanacji własnej zamożności. Tak jak w Polsce ludziska kombinują jak moga by mieć kawałek ziemi, na którym to rozpalą wymażonego grilla w towarzystwie zazdrosnych kolegów i sąsiadów, tak w Austrii must-have to własne - prywatne miejsce parkingowe. Oczywiście musi być ono odpowiednio oznaczone. Najlepiej w taki sposób by zwrócić uwagę przechodnia/przejeżdząjącego. Od zwykłej tabliczki z napisem Parken verboten, ludzie szczują inych ludzi psami czy też przepisami z kodeksu wykroczeń. Co bardziej żartobliwsi rysują szubienicę.

Na dobranoc ostatnia perełka. O ile dobrze pamiętam w Polsce, kabel przewodzący prąd między domami jak to się kolokwialnie mówi "idzie" pod ziemią. Tutaj zaś coś odwrotnego - nad ziemią. I niebyłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że słupy trzymające ten kabel są przytwierdzone do ......... dachu każdego z domków. Tworzy to coś w rodzaju swoistej pajęczynki. Ciekawe, czy jeśli przerwie się ( w wyniku wypadku oczywiście), dany kabel na początku ulicy to czy wszystkie dalsze domy stracą prąd? Nie będę ryzykować życiem i sprawdzał, ale mogę poczekać na jakąś intensywną burzę.

That's all folks.

Komentarze (1):

Blogger zofija pisze...

Cyba wszędzie w Austrii tak jest z psami - w Tyrolu też łażą po sklepach, wjeżdżają wyciągami, a nawet czeka na nie miska z wodą przed niektórymi atrakcjami turystycznymi. Tylko do spożywczego nie wolno, a pieski by chciały ;)

6 października 2008 10:17

 

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]

<< Strona główna