sobota, 18 października 2008

Exodus i gospodarka przestrzenna

Zbliża się weekend. Jest piątek, godzina 17.45. O 18.00 zamykają sklepy więc trzeba zrobić zakupy na dziś, sobotę i niedzielę. Otwieram drzwi i widzę sąsiadkę z kolegą. Też wybierają się do Hofer'a. Nie idziemy jednak razem, gdyż holuję koleżankę/i by wspólnie wybrać się do świątyni konsumpcji.
Po drodze mijam paru znajomych, którzy już wracają. Niektórzy niosą swe zakupy w rękach, co przezorniejsi wzięli plecak. W sklepach nie dają siateczek, dlatego też mam plecaczek.
Parking jest wypełniony samochodami. To duża odmiana po pustkach jakie z reguły tu panują.
W sklepie nienaturalny tłok. Tylko jedna kasa jest otwarta więc kolejka wbija się głęboko między regały. Rozpoznaję parę studenckich twarzy migających pomiędzy półkami. Zbieram co trzeba i ustawiam się w ogonku. Po dłuższej chwili uruchamiają drugą kasę, pewnie już po 18.00.
Pakuję wałówkę do plecaka i wracam do akademika. Po drodze spotykam kolegę, który odpoczywa. Przed nim leży K 24 - pokaźna zgrzewka piwa. Po prostu uzupełniam zapasy - twierdzi. Istotnie, Whiskey już mu się skończyła. Wracamy już razem. W pośpiechu mijają nas dwie koleżanki, którym albo spóźnia się zegarek o dziesięć minut, albo po prostu są s Hiszpanii.
Po chwili spokojnie mija nas kolejna para koleżanek. Tym na pewno spóźnia się zegarek.
Jakoś ładujemy się do windy z naszymi trofeami. Wielu wchodzi po prostu po schodach. Jadąc windą słyszę spadające i turlające się po schodach zakupy.
Lodówkę mam małą, a zakupów dużo. Po roku tutaj będę mógł napisać licencjat z gospodarki przestrzennej.

Komentarze (2):

Blogger Wojtek pisze...

Co znaczy, że holujesz koleżankę? Jeszcze się weekend nie zaczął, a ona już nie może sama chodzić?;>

26 października 2008 02:20

 
Blogger Piotr Podróżnik pisze...

Tutaj zawsze jest weekend.

26 października 2008 11:33

 

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]

<< Strona główna