wtorek, 3 marca 2009

Okres przejściowy

Historycy okresem przejściowym określają takie momenty w przeszłości, z którymi niespecjalnie wiadomo co zrobić. Dajmy na to okres po upadku zachodniej części Cesarstwa Rzymskiego, ale przed ukonstytuowaniem się pierwszych państw germańskich, albo czas napoleońskiej przygody w Europie. Ni to kontynuacja rewolucji, ni to powrót do starych czasów. Ogólnie chodzi o to, że jak nie ma się zielonego pojęcia gdzie coś wcisnąć, mówi się, że to okres przejściowy.

Okresem przejściowym pozwoliłem sobie też nazwać ten dziwny i wymykający się uschematyzowaniu czas jaki spędzam w pociągach gdzieś pomiędzy Poznaniem i Klagenfurtem. Onirycznego smaczku dodaje fakt, że jadę pociągiem nocnym. Cezura snu pomiędzy poszczególnymi dniami zawsze mnie fascynowała. A jeszcze ciekawsze wydawały mi się eksperymenty i nadszarpnięcia tej wydawałoby się naturalnej i odwiecznej granicy (ot przez pracę na nocną zmianę czy syndrom powrotu z sylwestrowej imprezy następnego dnia rano) jaką stanowi sen. Zatrzymanie ciągłości świadomości i samotne odkrywanie połaci snu, wydaje się odpowiednią granicą, czyż nie?

Tak się składa, że wsiadam do nocnego pociągu w Katowicach i zasypiam (lub próbuję zasnąć lub, co bliższe prawdy, zasypiam i budzę się wielokrotnie), by obudzić się już w innej rzeczywistości i innym świecie. W świecie gdzie wszystko wolno. Nawet broda mi wolniej rośnie. W wymiarze, gdzie bardziej studiuję niż się uczę. W przestrzeni gdzie życie toczy się po prostu inaczej. Granica, cezura snu wyostrza się jeszcze bardziej jakby chciała skryć jakąś tajemnicę.

Komentarze (2):

Blogger Staszek Krawczyk pisze...

Te, zając! Cezura!

3 marca 2009 23:47

 
Blogger Piotr Podróżnik pisze...

Już odpukałem.
Głową w kaloryfer.

4 marca 2009 11:22

 

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]

<< Strona główna