poniedziałek, 5 stycznia 2009

Opowiadanie z epilogiem

Byliśmy gdzieś na wysokości Brna kiedy pociąg zatrzymał się gwałtownie. Słychać było pisk metalowych kół na których zacisnęły się również metalowe zębatki hamulce.
Podróżni, śpiący już od paru godzin, nie przewrócili się nawet na drugi bok. To po prostu kolejna stacja. Jedna z wielu na tej międzypaństwowej trasie.
Jednakże w moim przedziale obudzili się wszyscy. Kiedy pociąg zatrzymywał się gwałtownie, z półki nad głową wyślizgnęła się pokaźnych rozmiarów książka traktująca o Powstaniu Wielkopolskim. Przeleciała nade mną i spadła zakręconemu Słowakowi prosto na klatkę piersiową.
Nie zaklął po słowacku tylko dlatego, że książka wycisnęła z jego płuc całe prawie powietrze. Od razu zaczął się jednak śmiać na cały głos. Obudził on tym samym trzecią towarzyszkę mojej podróży. Polkę. Niezwykłej urody trzeba dodać. O miłym i ciepłym głosie. Kiedy zakręcony Słowak opowiedział jej co się stało wybuchnęła melodyjnym śmiechem. Szybko też zasnęliśmy po tym incydencie.

W tym miejscu trzeba zatrzymać się na chwilkę i odpowiedzieć sobie dlaczego to ego liryczne jechało w sześcioosobowym przedziale z miejscami siedzącymi skoro wcześniej wykupił nietani przecież bilet z rezerwacją w kuszetce? Aby odpowiedzieć na to pytanie należy się cofnąć w czasie o paręnaście godzin.

Na ławce w niespecjalnie dużym i nowoczesnym dworcu w Klagenfurcie siedzi pięć postaci. Jedna nagle wstaje. Sprawdza czy ma wszystkie bilety kolejowe na miejscu. Istotnie. Ma. Piotr trochę się uspokoił. Za dwadzieścia minut Piotr znowu sprawdzi czy ma bilety, tylko po to, żeby się upewnić i uspokoić. Gest Piotra mimetycznie powtarza Misty - Amerykanka z Kansas. Powtarza cały rytuał sprawdzania biletów. Wkłada rękę do torebki. Szuka. Nagle bladnie na twarzy.
- POO FACE! - krzyknęła zdenerwowanym głosem.
Okrzyk ten był w pełni usprawiedliwiony. Jej bilety leżały teraz cztery kilometry od dworca. Na półce w akademiku. Todd, amerykański współlokator Piotra, który właśnie tego dnia obchodził urodziny i jego najbliższa przyjaciółka Hope (z odległej Australii) również się zaniepokoili, chociaż całą sytuację skwitowali kilkoma żartami. Tylko Melissa z Wielkiej "Friendly Fire" Brytanii się trochę strapiła.
Misty szybko zatelefonowała do swojej współlokatorki.

Fatma oglądała właśnie kolejny turecki film, kiedy zadzwonił jej telefon komórkowy. Powoli nacisnęła spację by zatrzymać film. Jako, że Fatma posiada złote serce od razu zdecydowała się pomóc swojej zapominalskiej współlokatorce. Naprędce ubrała się i wybiegła z biletami. Ze wszystkich możliwych opcji dostania się na dworzec wybrała autobus. Tak, przecież autobusem dojedzie w dziesięć minut! Nie wiedziała jednak, że przyjedzie o minutę za późno.

Na dworcu, Todd czekał w głównym hallu by poinformować Fatmę, z którego peronu będzie odjeżdżał pociąg. Kiedy Fatma wjeżdżała ruchomymi schodami na kładkę nad peronami jej wzrok napotkał Hope stojącą przed odjeżdżającym pociągiem. Popatrzyła na pociąg i przez szybę zobaczyła Misty i śmiejącego się do rozpuku Piotra. Piotr nie wiedział wtedy jeszcze, że wszystkie miejsca w kuszetce będą już zajęte, i że odstąpi Misty miejsce leżące a sam będzie czytał książkę o Powstaniu Wielkopolski przez większość nocy. (A chciał ją skończyć już od dłuższego czasu). Nie wiedział też, że po drodze zgubi rękawiczki i czapkę i zmarznie na dworcu wiedeńskim na skutek siedemdziesięciominutowego opóźnienia pociągu.

Epilog:

Nawet praktycznie całkowicie nieprzespana noc nie była w stanie zmęczyć Piotra. Od kilku dni bowiem czuł w sobie taki przypływ energii, że gdyby nie natłok zajęć, wygrana batalia z biurokratycznym profesorem o przełożenie terminu egzaminu i przeimprezowane noce to niechybnie musiałby wybuchnąć. Skąd tyle siły? Zdaje się, że tego nie wiedział nawet on sam!

Komentarze (5):

Blogger słowi_Anka pisze...

Ciekawa ta książka? Na miejscu tego Słowaka na przyszłość nie siadałabym naprzeciw Ciebie ;) Wiesz szczęściarzu, że my już 27 stycznia mamy zaliczonko? :)

9 stycznia 2009 16:20

 
Blogger Staszek Krawczyk pisze...

Cóż za kompozycja!

Ale zaraz, zaraz. Dobrze rozumiem, że Misty miała bilet "na pociąg", a zostawiła w pokoju tylko miejscówkę kuszetkową? Czy też jak?

10 stycznia 2009 10:16

 
Blogger Piotr Podróżnik pisze...

Wszystkie możliwe bilety zostawiła.

A kuszetka jej została zajęta, bo nie pojawiła się z rezerwacją.
Cały pociąg był przepełniony! Mi się poszczęściło bo trafiłem na dołączony wagon, który był pusty.

Pamiętam, że ktoś krzyknął po czesku, że wagon dołączają i udałem się tam.

A książka była napisana rzeczowo i bardzo dokładnie ale trochę bez polotu.

10 stycznia 2009 16:48

 
Blogger Staszek Krawczyk pisze...

Czyli musiała płacić osobno za dodatkowy bilet?

11 stycznia 2009 00:16

 
Blogger Piotr Podróżnik pisze...

Tak musiała zapłacić za moje miejsce, które zająłem odstępując jej wygodne kuszetkowe łóżeczko!

12 stycznia 2009 23:10

 

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]

<< Strona główna