piątek, 13 marca 2009

Blubry

W sensie bezsensu. Bezsęsu! Z braku czasu w wirze chaosu. W wirze walczyka.

Tempus fugit. Trochę przesadziłem z planem zajęć. Ok. Kurs z języka niemieckiego prowadzony jest przez jakiegoś oszołoma, który ciągle coś zadaje. Próby zajmują więcej czasu niż myślałem. A przecież są jeszcze inne bardziej ludzkie zobowiązania takie jak urodziny jednej z koleżanek. Przez ostatni tydzień zacząłem jadać bardzo nieregularnie. Kolacji nie jadłem prawie wcale. Bułki w szafce stwardniały tak bardzo, że można nimi zabić. Wystarczy taką bułką rzucić w kogoś, by usłyszeć w sądzie zarzut usiłowania dokonania zabójstwa. Zdaje się, że raz musiałem zamówić pizze, a raz całkowicie zapomniałem zjeść obiadu.

Oburzonym poprzednim wpisem mówię z góry! Jak nie możesz powiedzieć: POCHWA, to jak masz potem słuchać o brutalnym gwałcie dokonanym na bośniackiej kobiecie? Sześciu żołnierzy trzymało ją w piwnicy przez siedem długich dni i używało sobie do woli, aż straciła połowę sromu. Niektóre rzeczy trzeba nazywać po imieniu.

*

Fama poszła w świat. Zapisane martwym tuszem drukarki przepisy BHP popełniły samobójstwo. 80 osób na sali to dopuszczalny limit. Przestałem liczyć wchodzących na piątkowe przedstawienie The Vagina Monologues kiedy liczba sprzedanych biletów przekroczyła 120.
Dla siedzących na podłodze naprędce przygotowaliśmy poduszki. Wielu stało. Nie narzekali. Jeden z palantów - profesorów (już my wiemy, kto to był, swoją drogą zabrał on na przedstawienie swoją siedmioletnią córkę) zaśmiał się na wzmiance o raku. Raku tam na dole. Dzięki niemu monolog o tytule My Vagina is angry!!! wypadł o wiele bardziej autentycznie. Chociaż i tak dziewczyna go wykonująca, nie potrzebowała tego nieszczęsnego wspomagacza.

Karton z dotacjami był bardzo ciężki. Nikt nawet nie przeliczył kwoty. Widziałem ludzi, którzy przyszli na przedstawienie drugi raz. Widziałem też ludzi, którzy otwierali swoje portfele odwracali do góry nogami i wysypywali całą zawartość do kartonu.

Później bankiet. Na bankiecie zainteresowali mnie dwaj panowie, którzy okazali się bardzo mili. Są teraz moimi nowymi współlokatorami. Przedstawiam wam:





Ucieleśnienie męskości. CLINT! Wspólna przejażdżka niestety nie w Gran Torino, ale zwykłym Ferrari.

Bankiet. Rozmowy do późna i jedzenie. Gratulacje i podziękowania. Rozmawiałem z Tare o ogromie pracy jaką musiała wykonać Val, żeby wszystko styknęło. I nagle wpadł mi do głowy pomysł, żeby zawołać Val i jej to wszystko powiedzieć. Zwykle nikt nie pamięta o tych, którzy wykonali najczarniejszą robotę. Widziałem prawdziwe łzy wzruszenia i szczęścia. Nagle wzrok mi się rozmazał. Wcale nie spadły mi okulary, to jedna z łez spłynęła po policzku. Dawno nie przeżyłem tak szczerego wybuchu przyjaznych emocji. Potem jeszcze tylko noszenie stołów i krzeseł. Około drugiej w nocy byliśmy wyczerpani zarówno psychicznie jak i fizycznie. Ale szczęśliwi jak nigdy.

Bardzo dobrze, że mężczyźni byli na widowni! Dobrze, że DRANIE, mają okazję obejrzeć się w lustrze! W Austrii w zeszłym roku doszło do ponad pięciu tysięcy gwałtów (dla prawników: zgwałceń). W Polsce do 1611 zgwałceń. Wystarczy spojrzeć na liczbę mieszkańców oby tych krajów by dostrzec, że z Austrią jest zdecydowanie coś nie tak.
I nie ma superbohaterów, którzy by to zmienili.

Czas superbohaterów minął! Emerytura lub pozostanie wyrzutkiem społeczeństwa! Oto alternatywy!


Super Erasmus wypatruje imprezy do uratowania. Ale! Przecież jest post. Imprezy nie potrzebują ratunku. Szybkim susem Super Erasmus zeskakuje ze schodów i dosiada swój wehikuł! Peleryna wkręcona w szprychy. Superbohaterowie nie mają lekko.
Zjazd czy też dla niektórych zlot Superbohaterów w Klagenfurcie odbył się w tajemnicy przed prasą i mediami. Był Batman, był Superman, Zorro, Robin, Hulk, Hancock, Kobieta Kot, Mutanci, był nawet Günther. Konkurs na najlepszy strój wygrali bracia MARIO I LUIGI! Chociaż wszyscy wiedzieliśmy, że zwycięstwo powinno należeć do lokalnych bohaterów z BZÖ szybujących wysoko w sondażach! Najważniejsi z nich to Uwe, Gerhard i Harald. Bliscy przyjaciele. Bardzo bliscy.



-Przepraszam jest pan Austriakiem?
-Nie.
- Wypi..........



Chleba i igrzysk! Tłum Erasmusowców wdarł się do restauracji Hirter Botschaft. Chleba dostatek. Igrzyska czas zacząć! Czas na drugą edycję PUB CRAWL. Konkurencje te same. Picie na czas. Podawania karty z ust do ust. Quiz wiedzy o Austrii. Limbo.
Zespół THE DRUNK VAGINAS nie wygrał. Zajęliśmy trzecie miejsce. Trzeba ustąpić miejsca nowym tankowcom. Port jest bardzo ciasny. Ciasno było też w każdym kolejnym Pubie. Chaos potęgował się z każdą minutą. Trzy drużyny rozpuściły się w klagenfurckiej nocy. Kilka się przerzedziło. Ostatnia stacja, klub Los Amigos. Co tu, do jasnej ciasnej, robi moja grupa z Deutsch Sprachkurs? Do teraz nie wiem jak się tam znaleźli. Wiem za to jak dotarł tam Sai.

Sai po dwóch nieprzespanych nocach, ciągłej pracy i piciu czarnej herbaty, zasnął. Obudził dość późno wieczorem i poszedł na miasto. Tam natrafił na odpryski jednej z erasmusowych drużyn. To oni go poinformowali, że zmierzają do klubu Los Amigos, po czym w pijanym amoku ruszyli w przeciwnym kierunku. Sai, jak już wiemy trafił gdzie trzeba. Tam poczekaliśmy na ogłoszenie wyników konkursu po to by zgarnąć czekoladki i ulotnić się do Mozartheim'u.

Anegdotka końcowa:
Trwa spotkanie organizacyjne, które dotyczy Four Plays for Coarse Actors. WTEM! Do sali weszła jedna z pań profesor. Otworzyła okno, by po chwili przez nie wyjść na zewnątrz.
Koniec anegdotki końcowej.

Oddech. Potrzebuję oddechu. Spokojnego, głębokiego i nie skrępowanego. Potrzebuję...

Komentarze (0):

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]

<< Strona główna