Uniwersytet powoli zamieniał się z powrotem w Uniwersytet. Przez ostatnią noc była to jedna wielka imprezownia. Praca wrzała w każdym kącie , zaangażowano w końcu porządne siły sprzątające. Nikt z Erasmusów tam nie był. (Jeden co prawda tam poszedł, ale szybko zrozumiał swój błąd i wrócił)
W tym samym czasie Piotro, siedząc przed swoim laptopem zastanawiał się, dlaczego nie może sklecić porządnego zdania po niemiecku i tym samym pchnąć referat do przodu. Nie miał przecież kaca. Był tylko zmęczony. A może miał kaca. Nieważne.
Te myśli szybo zastąpiły inne, a wraz z nimi pojawił się nowe pytania. Co czyni dobrą imprezę? Ludzie, nasunęła się pierwsza odpowiedź. Tam gdzie są Erasmusi jest impreza.
Jednak koślawo analizując ostatnie wydarzenia, Piotro szybko doszedł do wniosku, że ważne jest też coś innego. Muzyka.
Jest też trzeci element, który pozostaje nienazwany i tym samym nierozpoznany.
Oto historia pewnej imprezy. Erasmus Summer Jam.
Było ich dwóch. Niedoskonałym imprezom postanowili powiedzieć zdecydowane NIE!
Stefan gra na gitarze. Zapamiętale i z pasją. Zdążył już dawno temu wyrobić sobie gust muzyczny. Szczęśliwie posiada też umiejętność krytycznego obserwowania otoczenia. Dostrzegł więc przy jakich utworach ludność dobrze się bawi, a przy jakich smętnieje i rozsiada się na kanapach by prowadzić równie smętne rozmowy.
Jason wychowany w muzycznej kulturze Wielkiej Brytanii, nie może zdzierżyć, ani austriackiego ani amerykańskiego popu. Ci dwaj zjednoczyli siły by stworzyć ostateczną listę dobrej imprezowej muzyki.
Wreszcie... wreszcie, muzyka z lat siedemdziesiątych,
Kool And The Gang, żadnych pierdół. Na Erasmus Summer Jam, nie mieliśmy usłyszeć
Under my umbrella, ela, ela, ela... Pop ścierwo nie zawitało na playlistę. Wisienką na torcie miał być cały album Günther'a. To niezwykłe, ale na zdjęciach z imprezy naprawdę widać kiedy z głośników leci Günther. To co dzieje się z Erasmusami, gdy do ich uszu dochodzą dźwięki stworzone przez szwedzkiego artystę, przerasta możliwości zwykłego opisu. Wielki wybuch, eksplozja energii. Tajemniczej energii, której źródła nie znają nawet najpotężniejszi imprezowicze. Postronni obserwatorzy, zaskoczeni nagłym wybuchem, z zadziwieniem pytają się nawzajem "Ale o co chodzi?"
Wszyscy znamy już teksty piosenek Günther'a na pamięć.
Czas na Erasmus Summer Jam QUIZ! Znany też jako
Shut the f*kc up quiz! Stefan dzięki swemu imprezowemu zmysłowi postanowił stworzyć quiz, który miał wspomóc imprezę. A przygotował się porządnie. Pytania z tzw. wiedzy ogólnej, wcale nie były takie oczywiste i nie takie proste. Zasady? Czteroosobowe drużyny, przy czym w drużynie może być tylko jeden
English native speaker. Trzydzieści pytań. Oto kilka przykładów:
Jaki kolor ma literka L w logo Google?
Ludwik XIV był najdłużej rządzącym europejskim władcom. Ile lat panował?
Jak nazywa się drugie co do wielkości morze świata?
Jakiej narodowości był pierwszy od ponad 400 lat papież nie Włoch?
Jak nazywa się grecka bogini boskiej kary?
Paronomazja to inaczej....?
Moja drużyna "The Hepplethwaites" składała się z całej rodzinki. Był więc Daniel Obadiah, Albert, Ida i Victoria. Kobiety były raczej pasywne. Daniel Obadiah wspomógł moje intelektualne wysiłki wiedzą z historii USA i znajomością popkultury. Gry takie jak ta, i konkurencja ogółem, stanowi jedną z moich obsesji, toteż nie odpuszczałem do końca. Po pierwszej z trzech tur, byliśmy drudzy. Po drugiej turze wysunęliśmy się na prowadzenie i pałeczkę pierwszeństwa utrzymaliśmy do końca. W pokoju mam Certificate of Achievement. Smak zwycięstwa miał w tym przypadku smak wina, które jako część nagrody, zniknęło w pięć minut. Wiedza, którą nabywałem przez całe moje życie, wreszcie się na coś przydała! Taniec zwycięstwa trwał dobre pół godziny!
Cały quiz był prowadzony trochę w stylu "1 z 10", z rozbudowanymi wstępami do pytań. Do niektórych pytań dołączone były podpowiedzi. Jedyne co odróżniało Summer Jam quiz to styl prowadzenia, zdecydowanie różny od stonowanego Tadeusza Sznuka. Aby zapanować nad ponad pięćdziesięcioosobową grupą rozpitych Erasmusów (zwłaszcza tych z Portugalii i Hiszpanii) Stefan musiał włożyć wiele wysiłku. W końcu jednak wkurzył się chłopak i zaczął krzyczeć: SHUT THE F*CK UP!! Ten okrzyk miał poprzedzać każde kolejne pytanie.
Po quizie nadszedł czas na odpalenie najlepszych muzycznych kawałków. Nadszedł czas zabawy, tańców, śpiewu, imprezowych podrywów i tanich drinków. Nie zauważyliśmy nawet kiedy wskazówki zegara przekroczyły godzinę czwartą. Jeden z Amerykanów jak zwykle wypił za dużo, na skutek czego namalował wzorek tuż za Mozartheim'em. Kolejka opieki nad nieszczęśnikiem, wypadła na... dwóch innych nieszczęśników, którzy odprowadzili skończonego kolegę do jego akademika.
To co działo się potem to temat no oddzielny wpis. Dość powiedzieć, że śmiechu było co niemiara. Jestem pewien, że kiedy poszliśmy się przewietrzyć, wszyscy okoliczni sąsiedzi na pewno zostali obudzeni naszymi krzykami.
Nie wiem właściwie dlaczego. Może przez to, że prawie nikt nie palił. Może przez dobrą muzykę. Może przez quiz. Może przez parę niezwykłych rozmów, które udało mi się odbyć. Może przez wesołą atmosferę, która mi się udzieliła. Nie wiem dlaczego, ale to była naprawdę najlepsza impreza w moim życiu.