czwartek, 26 marca 2009

Lengyel, magyar – két jó barát, együtt harcol, s issza borát

- My friend told me that ever time she meets polish people they become good friends. I don't know why, but it's true!
- Hey! It's same with us.
- Na zdrowie!
- Egészségére!



23 marca to dzień szczególny. Co wyróżnia go spośród 365(6) dni w roku? Przeczytałem na Wikipedii, że 23 marca jest Dniem Przyjaźni - Polsko-Węgierskiej. Nie myśląc długo (wcale?) postanowiłem przekuć suchy wikipediowy fakt w czyn. Oczywiście zarówno Węgrom jak i Polakom strasznie ten pomysł przypadł do gustu. Z przyczyn logistycznych nie mogliśmy jednak świętować w poniedziałek. Tego dnia wieczorem miał dojechać zestaw polskich potraw i alkoholi. Przyjęcie miało ruszyć w środę.

Elektroniczne palniki w trzech różnych pokojach na trzech różnych piętrach Mozartheim'u zaczęły powoli się rozgrzewać. Na pierwszym piętrze smażyły się pieczarki i kiełbasa. Na trzecim co chwilkę mieszałem duszącą się kapuchę. W przerwach pomiędzy mieszaniem, rozwiązywałem debilne testy na facebooku i klafciłem przez gadu. Oto dwa przykłady rozmów, które pozostały w archiwum mojego GG.

- Tymianek!
- Już szukam.
....
- A gdzie jest tymianek?
- Hmm. Nie wiem.
- Przeszukałem wszystko i znalazłem tylko zioła prowansalskie.
- Eeee. Dawaj.

- Macie może czerwone wytrawne wino?
- Mamy cebulę.
- A dzięki, cebulę już zdobyłem. (swoją drogą musiałem ciekawie wyglądać biegając po korytarzu owinięty ręcznikiem, zamiast fartucha i pytając wszystkich o cebulę)
- Mamy wino ale takie za 2 euro. Może tego nie wlewać, żeby nie popsuć smaku?
- Dawajcie.

Na palniku znajdującym się na drugim piętrze gotował się dla mnie ryż na obiad. Moje oba palniki zajęte były przez garnki z prebigosem. Zapach bigosu całkiem szybko rozniósł się po całym korytarzu.

W tym miejscu następuje przerwa na zajęcia z niemieckiego. Trwają tylko 3 godziny. Bigos przez cały ten czas się dusił się. Jak wróciłem był już dobry.

Drugie danie czyli barszcz z uszkami było całkiem proste do przyrządzenia. Barszcz był z paczki a za polskie uszka robiły włoskie tortellini con funghi. Barszcz w przeciwieństwie do bigosu okazał się niewypałem, gdyż nie było jak go nabierać i na czym jeść. O ile tortellini gotowałem jeszcze w swoim pokoju, tak barszcz robiliśmy już wspólnie w z Węgrami w pokaźnej kuchni Concordii. Węgrzy przygotowywali Palacsinta czyli nasze naleśniki. Polska ekipa wpadła tam i zabrała się do przygotowywania chleba ze smalcem, kiszonych ogórków, pierogów i barszczu.
Oczywiście powstał niesamowity zamęt. Chaos. Parokrotnie sięgając łyżką nad smażącym się naleśnikiem skapło mi troszku barszczu, nadając naleśnikom bardziej egzotyczny posmak. Tłuszcz z zapalczywością godną nazisty postanowił nas wszystkich poparzyć. Połowa pierogów w ogóle nie nadawała się do gotowania. Nie przetrwały podróży. Te które przetrwały, smażone razem z cebulką, wyszły pierwszorzędnie.
Jedzenie przeniosło się do imprezowej piwnicy.

Jedzenie. Loading 80%.

Powiesiliśmy z Viki węgierskie i polskie barwy narodowe zrobione bibuły. Oczywiście przytachałem też swoją flagę. Jedzenie rozkładaliśmy w rytm Tańców Węgierskich Bhrams'a. Ułożyłem dwa krzesła, na których stanęliśmy z Viki, by wygłosić, krótkie przemówienie o historii polsko- węgierskiej przyjaźni, o prawdziwym, węgierskim pochodzeniu naleśników i o tym, że wódkę należy zagryźć kiszonym ogórkiem.
Michelle zajął się muzyką. Trzeba mu oddać, że zna się chłopak na rzeczy. Przygotował porządną listę z muzyką, która zadowoliła każdego. Od starych beatów, przez rock, i rn'b do techno (ale nie za dużo, tylko 3 piosenki) i potem z powrotem. Znalazło się też miejsce dla polskich piosenek (Czarne oczy!).
Była to pierwsza impreza organizowana (częściowo) przez Polaków, która nie skończyła się wlotem właściciela Concordii, pana Nüsser'a straszącego pijanych studentów gaśnicą. Tradycji nie stało się zadość.

W szeregu zbiórka!

Pieroooooożki!

PS. Uwielbiam gotować. Mógłbym spokojnie pracować jako kucharz i spełniać się w tej robocie. Ale NIE ZDZIERŻĘ mycia naczyń. ZGROZA! Oczywiście, ktoś musiał umyć te wszystkie gary.

Komentarze (1):

Blogger Unknown pisze...

co to za impreza bez gaśnicy Nussera...

31 marca 2009 00:31

 

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]

<< Strona główna