niedziela, 3 maja 2009

Four Plays for Coarse Actors

Półtora miesiąca intensywnych przygotowań.
Cztery sztuki dla pospolitych aktorów.
Trzy przedstawienia. Czwartego, piątego i szóstego maja.


A Collier's Tuesday Tea.

Dramat społeczny. XIX wiek. Rodzina górników. Ojciec trzymający rządzący żelazną ręką, sponiewierana żona, chory na gruźlicę syn, który wbrew woli ojca chce iść na uniwersytet (to ja!) i córka, która chce uciec z rodziny przez związek z bankierem. W tle ogromna tragedia. Trzy dni pada. Zalało kopalnie.
Ale! Cała ta depresjogenna atmosfera pryska gdy... Od stołu odpadają nogi. Wtedy kwestia" Podaj mi proszę ten dżem, jest wyśmienity.", wywołuje fale śmiechu na widowni. Jak mam podać dżem skoro obiema rękami trzymam stół...
Absurd rośnie, aż do momentu, w którym po prostu przestajemy improwizować i postanawiamy uciec ze sceny.

Ulubiony cytat:
- It' Albert
- What about him, woman?

All is well that ends as you like it.

Shakespeare. Książę Frederigo wraz z synem Dronio uciekają, przed złym uzurpatorem - Bronchio. Towarzyszy im Testiculo, nieśmieszny clown (jam to!). Córka uzurpatora Delia jest śmiertelnie zakochana w Dronio. Napięcie rośnie, dochodzi do konfrontacji. Śmiertelny cios ma rozdzielić kochanków na zawsze. Wtem! Deus ex machina, na scenę wkracza Pan, bóg lasu, który łagodzi wszelkie spory.
Tym razem wszystko psuje niezrozumiały język. Oraz fakt, że pięć różnych bohaterów jest granych przez jednego aktora. Swój mały udział w niszczeniu przedstawienia mają: drzewo, które zapomina, w którym momencie ma zejść ze sceny, obcisłe rajtuzy, długa na 8 metrów peleryna Bronchio i pewien niebezpieczny konar, który uprzykrza życie clownowi. Swoją drogą Testiculo bije wszystkich w około swoim balonem, przy czym niektórzy nie pozostają mu dłużni.

Ulubiony cytaty:
- Oh misery, oh woe. Oh miseriful news of death and horror. Oh woe.
- Fart. Horn. Cuckold.
- Muahahahaha! (a very evil laugh)


Streuth

Klasyczna tajemnica w stylu "kto zabił". Dochodzeniu inspektora przeszkadzają: waląca się scenografia, drzwi, które nie chcą się otworzyć, rozpadające się zwłoki zamordowanego, światło gasnące wtedy gdy nie powinno i pewien upierdliwy telefon, który w ogóle nie miał dzwonić. Kulminacyjny moment odkrycia tajemnicy zostaje zniszczony przez jednego z aktorów, który w ogóle nie pamięta swoich kwestii i czyta je (dyskretnie) z kartki (tak, to ja). Powoduje to zapętlenie dialogów i ciągłe odgrywanie punktu kulminacyjnego, aż do momentu, w którym aktorzy po prostu wpadną na niezwykły pomysł, żeby uciec ze sceny.

Ulubiony cytat:
- The inspector is on to something. (To jest właśnie ta kwestia, która zapętla całą końcówkę)

Il fornicazione


Opera. Jedyna na świecie opera, na którą nie dotarła orkiestra. Alfonso wraz z kochanką niewiernej hrabiną Frommagio postanawiają podstępnie otruć hrabiego. Szyki krzyżuje odkrycie, że hrabia to... ojciec Alfonsa.
Aktorzy nie umieją śpiewać, a jak umieją to umierają po kilka razy, bo koleś od udźwiękowienia zapomniał włączyć odgłos strzału na czas. Chór lubuje się w przekrzykiwaniu (właściwie prześpiewywaniu) bohaterów. Niezwykłe wizualia i ruch sceniczny zupełnie nie współgrają z działaniami ludzi za sceną zmuszając aktorów do zmian swoich kwestii.

Ulubiony cytat:
- Alas. I AGAIN fell the heavy hand of death upon my nostrils.

Wszystkie sceny były poprzedzone drobnym na poły zaimprowizowanymi wstępami, które to przedstawili domniemani reżyserzy spektaklu. Ot brytyjski humor oparty na schemacie:
napalony na przedstawienie reżyser - sceptyczny reżyser.

Ulubiony cytat:
- People will remember us for ages!
- That's what I am afraid about...

Co ujęło mnie najbardziej w tym przedstawieniu to potencjał jaki w sobie kryje. Istnieje multum możliwych interpretacji niektórych postaci, a scenariusze dają dość duże pole do improwizacyj. Dlatego, też każde z trzech przedstawień wyglądało inaczej. Oczywiście najwięcej własnych dodatków zapodaliśmy na ostatnim przedstawieniu, kiedy mieliśmy już więcej wyczucia w odpowiednich momentach. O ile przed pierwszym przedstawieniem czuliśmy jeszcze jakieś napięcie, tak później zupełnie wrzuciliśmy na luz. Niektórzy aż za bardzo. Przed drugim przedstawieniem okazało się, że jeden z aktorów jest zalany w trupa. Ale mieliśmy z niego bekę. Co ciekawe, zagrał wtedy o wiele lepiej niż normalnie. On sam twierdzi, że chciało mu się rzygać.
W każdym razie, prawie zapomnieliśmy o rozgrzewce tego dnia.
Za trzecim razem wchodzi się na scenę jakby z doskoku.
Przebieranie się, czyli w tym przypadku całkowita zmiana ubioru w przeciągu dosłownie minuty, były całkiem upierdliwe, ale nie powiem, żeby mi się to nie podobało. Zwłaszcza, że można było wykorzystać motyw i np. założyć spodnie dopiero na scenie. Wystarczy sobie wyobrazić dziesięć osób w pośpiechu zmieniających strój (WHERE are my bloody cherries!?), żeby otrzymać obraz małego chaosu. Super sprawa.

Największym magikiem na scenie był Cameron (to akurat nie jest niespodzianką), który zagrał po prostu wybornie. (Role: despotyczny ojciec, zły Bronchio, aktor który mówi swoje kwestie tak szybko, że nikt ich nie rozumie).
Nagroda publiczności leci natomiast do Jasona "Woody'ego", który zagrał drzewo. (It's just my wooden acting, jak sam mówi.)

Co było największym wyzwaniem? Zagranie spontanicznej reakcji na coś, o czym (mechanicznie wręcz) wiemy, że zaraz się wydarzy.
Dlaczego najbardziej podobał mi się Shakespeare? Postaci, które graliśmy były tak pięknie wyraziste i mięsne, jakby ktoś wyciągnął je prosto z kreskówek Looney Tunes.

Każdy z aktorów miał swój koszmar związany z występem. Moim największym koszmarem było to, że stół się nie zawali, gdyż to popsułoby całą pierwszą część przedstawienia. Ale szczęśliwie runął. Nigdy nie byliśmy pewni, czy się przewróci. Jeśli już miał się przewrócić, to nie byliśmy pewni, kiedy to zrobi. Aha, był całkiem ciężki.


Zdjęcia coming soon!

Komentarze (2):

Blogger Staszek Krawczyk pisze...

Wiadomo dlaczego Szekspir – bo Girard o tym pisał.

Świetnie, że brałeś w tym udział. Szakunec!

9 maja 2009 00:13

 
Blogger Piotr Podróżnik pisze...

Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że wziąłem w tym udział.

11 maja 2009 23:10

 

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]

<< Strona główna