wtorek, 12 maja 2009

Wrażeń odcinek czwarty (albo piąty)

Oto zbiór przypadkowych impresji:

- Pisanie referatów po niemiecku to prawdziwa katorga. Dwie strony przez dwie godziny, taki mam przerób. A jeszcze 18 stron czeka. I to tylko jeden z referatów.

- Od czasu kiedy Tymek się wyprowadził, praktycznie nie mówię po polsku. Czasem łapię się na tym, że mechanicznie mówię do polskich Erasmusów po angielsku. Użycie języków prezentuje się następująco: 20% niemiecki, 5% polski, 1 % hiszpański, 74% angielski.

- Temperatura zaczęła przekraczać 25 stopni. A to dopiero wiosna.

- Przejściowe burze, robią tutaj niespodzianki. Cały dzień świeci słońce, duszno jak cholera. A tu nagle zza pagórków wyskakują ciemnogranatowe chmury i dziesięć minut później leje jak z cebra, przy akompaniamencie grzmotów.

- Zdaje się, że trochę się zmieniłem przez ostatnie osiem miesięcy. Przestałem grać i oglądać filmy. Za to nałogowo słucham muzyki. Ostatnio króluje St. Germain.

- Przestałem też pić herbatę.

- Większość czasu (lwią większość) spędzam z innymi Erasmusami. Zwłaszcza teraz, kiedy trzy prezentacje mam już za sobą. Tylko te referaty...

- Walka wyborcza trwa! Zieloni rozdają zielone jabłuszka, czerwoni analogicznie rozdają czerwone jabłuszka.

- Czerwoni podchwycili pomysł z leżaczkami. I teraz pół placu jest nimi zawalone. Ci cwaniacy skopiowali też pomysł z Eye-toyem od Niezależnych i urządzili kącik Singstara.

- Niezależni zorganizowali imprezę, na której obchodzili dziesięciolecie swojego istnienia. Czerwoni odpowiedzieli imprezą zatytułowaną "Disko partisan". Życzliwi poprzylepiali na te plakaty karteczki informujące o tym, że partyzanci to mordercy.

- Generation Orange wreszcie zaczęło coś robić. Puścili muzykę ze swojej ogromnej sceny. Tylko jakoś nikt nie chce do nich nawet podejść, bo to straszna siara. Mimo wszystko jestem pewien, że dostaną mnóstwo głosów.

- GO zaczęło też sprzedawać Überkebab za 2,50 euro. Wyobraźcie sobie japonkę jedzącą kebab większy niż jej głowa. Oczywiście nie mają kebabów wegetariańskich. Nie to co zieloni, którzy zawsze mają w zanadrzu coś dla wegetarian.

- Niezależni cierpią na brak funduszy, dlatego kombinują jak mogą. Przygotowują przyjęcie z herbatką i ciastem. Każdy członek został zobligowany do upieczenia jednego ciasta. Smacznie! (Zrobili nawet ciasto dla weganów!!)

- Kombinują jak mogą. Następnego dnia organizują karaoke przy swoim standzie.

- Niezależni powiesili hamak! Zaczęliśmy się nim bawić. Jedna osoba siadała na hamaku i zwijała się w kuleczkę. Dwie inne osoby kręciły hamakiem, aż liny wystarczająco się napięły i mieliśmy darmową karuzelę. Kręcili, kręcili i rozpieprzyli... Hamak jest już naprawiony dzięki szybkiej interwencji w postaci młotka i gwoździa.

- Strzelaliśmy się też pistoletami na wodę. We are special, I've just noticed that. - jak to określił Cameron.

- I na koniec: Mam Ohrwurm'a. Czyli innymi słowy swędzi mnie mózg na piosenkę łowczych z przedstawienia. Oto tekst (na melodię z opery Verdiego Aida)

Sing ho for the hunt! Sing ho for the jolly hunt!
For hunters are men for the women and wine.
Women and wine.
We hunt all the boars and we kill all the stags.
For hunting of sport is the finest of fine!
Finest of fine!
For hunting of sports is the finest. FINEST OF FIIIIINE!
Sing ho for the hunt! Sing ho for the jolly hunt!
Hooray, haha!
Hooray, Hooray!
Hahahaha!

Komentarze (2):

Blogger Staszek Krawczyk pisze...

"Przestałem też pić herbatę".

Mam rozumieć, że miejsca brak?

14 maja 2009 00:00

 
Blogger Piotr Podróżnik pisze...

Nie chce mi się grzać wody...

14 maja 2009 11:35

 

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]

<< Strona główna