piątek, 8 maja 2009

Oh schweres Leben

Myślałem, że po przedstawieniu, wreszcie będę miał czas, żeby napisać wszystkie referaty.
Życie po raz kolejny pokazało mi, że moje przewidywania są nic nie warte.

Felipe powoli szedł na zajęcia z niemieckiego. Słońce grzeje już od paru dni. Niedługo będzie można kąpać się w jeziorze. Dochodząc do uniwersytetu, Felipe dostrzegł dwadzieścia erasmusów i innych znajomych. Popatrzył w prawo.

Na stanowisku niezależnych Cameron, Piotr, Lionel i Teresa grają w Eye Toy'a. Wyglądają jak banda idiotów. Na sofie obok nich siedzi Daniela, która tylko czeka na swoją kolej. Na stole obok nich leży darmowe piwo z budki zielonych. Na stole swoją głowę opiera Tareixa i próbuje zasnąć. Obok Marie facebookuj'e ze swojego laptopa, korzystają z dobrodziejstw darmowego bezprzewodowego internetu.

Felipe kieruje wzrok na stanowisko zielonych. Niemcy: Jan, Andre i Michell, piją kolejne piwo. Wtóruje im Francuz Jerome. Fadime z Turcji dyskutuje z Austriaczką Valentiną i Anthony'm z Cypru o planach na kolejny weekend. Na leżaczkach opalają się Portugalki: Catia i Catharina, Bea i Ildefonso z Hiszpanii, a także Derek z USA. Jason z UK czeka na Darynę z Ukrainy. Trzeba będzie znów poćwiczyć trochę kazaczoka. Tylko trzeba się dorwać do laptopa z muzyką i puścić coś ukraińskiego (najlepiej przeróbkę Hot n' Cold).

Felipe przenosi wzrok na środek placu. Na środku placu Portugalczyk Camilo gra w piłkę z jakimiś Austriakami. Sebastian"Miami Vice" gra w badmintona, starając się jednocześnie unikać nisko latającą piłkę nożną.

Obok Felipe na stoisku czerwonych, gromadzą się sympatycy socjalistów. Po lewej stand Generation Orange świeci pustkami. Felipe patrzy na zegarek. Zajęcia zaczęły się pół godziny temu.

Pieprzyć - pomyślał. Wziął darmowe piwo i kiełbachę od zielonych. Zajął miejsce na wolnym leżaczku i zaczął się opalać. Książki, które wziął ze sobą miały zostać nie ruszone. Felipe miał zostać tutaj aż do późnego wieczora i wypić z pięć piw. Piotr, który tego dnia w ogóle nie miał zajęć, szwendał się tutaj już od dwunastej. Miał wypić dziewięć piw (w tym cztery z colą) i zjeść kilka zup szpinakowych.

Późnym wieczorem, gdy upierdliwe komary stawały się nie do zniesienia, gromadnie postanowiono przetransportować się do Claddagh - Irish pubu, gdzie miał właśnie odbyć się codwutygodniowy PUB QUIZ! (Ot ludzie zbierają się w drużyny. Cztery rudny pytań z różnych dziedzin takich jak historia, geografia, muzyka, film itd. . Drużyna z największą ilością punktów wygrywa!). Szło nam całkiem nieźle. Ale i tak najważniejszy był FUN. A było całkiem funiaśnie.

Jak widzicie kampania wyborcza uniemożliwia studiowanie. A co najlepsze potrwa do 27 maja. Pozwolę sobie zacytować moją rozmowę z Cameron'em:

C: I woke up at three. YAAAAAAY!
P: Time for some free beer.
C: Yes
P: Are you going to come here tomorrow?
C: (Patrzy, mniej więcej, na swoją wątrobę i ze smutną miną) Yessss.

Komentarze (2):

Blogger Staszek Krawczyk pisze...

Jedzą, piją, lulki palą... Erasmus, psia ich mać!

9 maja 2009 00:15

 
Blogger Piotr Podróżnik pisze...

A myślałem, że to w zeszłym semestrze nie dało się tu studiować. Myliłem się.

10 maja 2009 18:55

 

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]

<< Strona główna